W kwestii zapachowej nie różni się on niczym od większości. Jest to woń typowa dla donuta: słodka, lukrowa i oczywiście czuć też charakterystyczny zapach smażonego pączka.
Wypiek jest dość lekki. Ciasto jest miękkie, nie zakalec, nie jest też za mocno przysmażony. Na górze znajduje się dość obfita ilość polewy i posypki. Wewnątrz znajdujemy różowe nadzienie w postaci gładkiego dżemu, a raczej typowego amerykańskiego "jelly". Ilość nadzienia nie powala ale może jest tak słodkie, że tyle wystarczy.
Posypka w smaku jest po prostu słodka (jak typowa posypka, ma wyglądać, nie zachwycać smakiem), lukier natomiast jest nie tylko słodki ale ma również lekko maślany posmak. Mimo dość grubej warstwy, nie zachowuje się jak twardy kamień i nie kruszy, tylko ładnie trzyma się pączka i delikatnie łamie przy gryzieniu- duży plus za polewę.
Ciasto tradycyjne donutowe, nie ma tu żadnych wariacji. Jest miękkie, nie za mocno zbite, przyjemne w smaku.
Przejdźmy do nadzienia. Szczerze mówiąc ciężko było mi określić w 100% kiedy próbowałam nadzienia malinowego a kiedy porzeczkowego 😖 (a może były połączone?). Tak czy inaczej, na pewno jest mocno owocowe i słodkie, ma gładką "sosikowatą" konsystencję typowego dżemu zza oceanu. To malinowe jest słodsze, porzeczkowe ma nieco bardziej kwaskowaty smak, jest mniej zapychające. Oba smaki są na plus, apetycznie komponują się z ciastem i maślanym lukrem.
Donut z nadzieniem o smaku malinowo-porzeczkowym okazał się trafnym zakupem. Jest miękki, słodki i sycący. Jedyne czego mogłabym się przyczepić to właśnie ta słodkość, dla niektórych może być jej za dużo. Ale jako człowiek zahartowany cukrem, oznajmiam, że to malinowo-porzeczkowe nadzienie zdobyło moje serce i jeszcze nie raz sięgnę po tego pączka. W końcu porzeczkowe dodatki nie są codziennością w sieciówkowych piekarniach.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz